Friday 30 July 2010

Shangrila

Przez pol dnia jechalismy autobusem do gory w czworke na dwuch miejscach. Zapowiadalo sie na horror, ale nawet gladko poszlo. Oskar przez wiekszosc czasu ogladal widoki za oknem i pytal sie po tysiac razy dlaczego te krowy maja takie dlugie rogi, a dlaczego panie maja takie sznurki z wlosow (
warkocze) itp...
Miasteczko przerazliwie turystyczne, ale widoki sliczne i jak sie wyjdzie troche poza centrum to turystow juz nie widac, za to pokazuja sie zwykle zycie i wielkie, groznie wygladajace tybetanskie psy.

Wczoraj wieczorem dala sie odczuc wysokosc na jakies teraz jestesmy, 3300mnpm. Glowa pekala, w zoladek tanczyl, zmysl rownowagi jakby go nie bylo.





No comments:

Post a Comment