Tuesday 31 August 2010

Kota Kinabalu

Dzisiaj byl dzien na lonie natury - lasy namorzynowe, mokradla, brzeg morza, kraby...









Tuz po zachodzie slonca. Jest teraz ramadan, wiec zglodniali muzlumanie nadrabiaja kalorie.


Sunday 29 August 2010

Friday 27 August 2010

Penang

Znowu mamy ladny hotel, znowu basen i plaza :)

Georgetown, glowne miasto na wyspie ma centrum ktore jest pozostaloscia kolonialna i jest w oplakanym stanie. Pozatym jest czesci indyjska miasta, chinatown, jest kolorowo i brudno.










Mila ma juz 9 miesiecy, jednego zeba i po raz pierwszy spi w lozeczku.

Morze... lodka z Langkawi do Penang

Langkawi - Penang, super szybka lodzia. Motorowka, okolo 120 miejsc siedzacych. Zapowiadalo sie przyjemnie, ladna pogoda, sliczne widoki z gory chociaz bardzo wialo. Juz po kilku minutach zaczal sie KOSZMAR! Fale byly takie jak tylko wyplynelismy z portu ze nie wiem czy minela minuta zanim pierwsza osoba zwymiotowala. Potem bylo tylko gorzej. Wyszlam na gore zeby robic zdjecia, ale musialam sie trzymac dwoma rekami zeby nie odleciec, wiec wrocilam do srodka. Tam juz ludzie lezeli na podlodze i wymiotowali do woreczkow, koszy i wszedzie gdzie tylko sie dalo. Lodka skakala po falach, odbijala sie od nich, rzucalo nia we wszystkie strony niemilosiernie. Wymiotowali na siedzaco, w ubikacji, na lezaco, kleczac. Wielokrownie do tego samego woreczka dobrze go wypelniajac albo co raz to biorac nowy.

Jacek koncentrowal sie na trzymaniu zawartosci zoladka w srodku, Oskar spal (trzeba bylo tylko go trzymac zeby nie odlecial) a Milusia i ja po cichu trzymalysmy blisko kamizelki ratunkowe i smialysmy sie z tych rzygajacych, az gosc obok nas zemdlal z wycienczenia (duuuzo woreczkow wypelnil) i nie mozna go bylo ocucic przez duzo za dlugo zeby to dalej wydawalo sei smieszne.

Podobno ten miesiac bedzie taki, wieje monsun i tyle. Zrewidujemy nasze plany bo morze mi obrzydlo.

Tak wygladalam po kilku minutach na gornym pokladzie z robieniem zdje

Tuesday 24 August 2010

Pantai Ceneng - Langkawi

Troche nas zawiodla ta wyspa. Moze i jest to raj bezclowy, ale w tej chwili malo mnie interesuje ile kosztuja perfumy i whiskey.
Zwiedzac nic tu sie nie da, zabudowa jest glownie nowa betonowa, chociaz mozna znalezc tradycyjne domki drewniane budowane na palach. Sa malownicze pola ryzowe po ktorych chodza po polana w blocie bawoly.
Jest jeden wodospad, jedna gora. I chyba to wszystko.
Jutro zmywamy sie stad.

Jacek tu sie cieszy, bo jesczce nie wie ze ma w kieszeni swoj nowy telefon.




Friday 20 August 2010

Malezja ciag dalszy

Jechalismy az do granicy tajlandzko-malezyjskiej, przez dzungle, olbrzymie skaly na ktorych niewiadomo jakim cudem rozna drzewa, plantacje palm i kauczukowcow, malenskie wioski.
Potem plynelismy motorowka, ktora trzeba bylo traktowac z powaga bo to przeciez wielki, miedzynarodowy prom.


No i jestesmy na Langkawi. Na powitanie mieslimy tecze i piekny zachod slonca. Plaza jest przesliczna, drobniutenki bialy piasek, przezroczysta woda... Hotele brzydkie albo pelne, restauracje brudne i drogie, no ale nie mozna miec wszystkiego.





Wednesday 18 August 2010

Pozegnanie z Ao-nang



Moze ktos mnie oswieci: dlaczego te lodzie maja silniki ta takich dlugich patykach? Zeby je mozna bylo wyciagac? To jedyne co mi przychodzi do glowy, ale to chyba nie byloby najlepsze rozwiazanie...


Jutro rano pozegnanie z basenem, a potem ruszamy na poludnie.

Przyjemnie tu jest, dobre jedzenie, mili ludzie, dobra pogoda nawet w "zlym" sezonie. Oczywisce jest wiele problemow z ktorymi musza sie tu jeszcze uporac, ale z turystycznego punktu widzenia zupenie wygodny kraj. Wodociagi bola - z kranu leje sie brazowa zupa a scieki ida prosto do morza i kreca sie przy tych slicznych plazach.

Sunday 15 August 2010

Nasze leniwe dni

Jacek poszedl ogladac rybki od spodu a my plazujemy.