Tuesday 30 March 2010

Nusa Lembongan

Kiepsko z internetem na tej naszej wysepce. Pozatym ekran od naszego komputera nie przezyl kapieli, wie zdjec na pewno przez chwile nie bedzie.

Q kazdym razie wszystko jest dobrze, wysepka slizna, spokojna i baardzo ciekawa. LUdzieie mieszkaja tu z chatkach z bambusa i trzcimy, jedza ryz, kokosy, banany i ryby w rozych kombinacjach na kazdy pozilek. Sa przemili.

Tak wiec siedzimy sobie pod parasolami pijac soki bananowo kokosowe, kapiemy sie na zmiane w basenie i w morzu. Oskar przez dzien spi na lezaku pod palma i czekamy az Jacek wrozi ze swojego kursu nurkoawnia.

Jutro wynajmujemy lodke i plyniemy na druga strone wyspy zobaczyc las namorzynowy i rafe (tym razem Jacek zostanie na lodce pilnowac Mi i Os a ja bede plywac). Pojutrze wracamy na Bali, chyba wynajmiemy auto i pojezdzimy sobie dookola.

Przepraszam za wszystkie bledy, ale nie wzielam okularow i pisze po omacku..

Wednesday 24 March 2010

Nusa Lembongan

Jutro odplywamy z Bali i plyniemy na Nusa Lembongan. Malo prawdopodobne ze bedziemy miec internet wiec odezwiemy sie jak wrocimy.

Wszyskiego naj!

Milla skoczyla dzisiaj 4 miesiace!
Uczcilismy to w szwedzkiej kawiarni kawa z lodami i ciastkiem.

Sanur

"nasz basen"


I nasza restauracyjka. Oskar pochlania sniadanie i biegnie do wody, a my mozemy w spokoju dopijac kawe.


Takie smieszne picia znalezlismy. Potem okazalo sie ze to z nosorozcem to jest jakies lakarstwo (na co?) ziolowe. Drugie to ohydna (przez samo h tym razem ;) gazowana kawa.


Siesta w sklepiku


Sprzedawczyni talerzykow z ofiara dla bogow. Te talerzyki leza wszedzie i ciezko nie wjechac na nie wozkiem.


No i w koncu plaza.

Monday 22 March 2010

Indonezja!!!

Od 3 godzin jestesmy na Bali! Jest ciemno, goraco i pachnie morzem. Nawet nie wiem za bardzo jak nasz domek wyglada z zewnatrz, ale chlopcy byli sie juz kapac w basenie.

Plan na jutro: zaraz po sniadaniu kupic Oskarowi wiaderko i lopatke a potem juz tylko plaza! No i masaz :)

Saturday 20 March 2010

Motylki

Olbrzymie, ochydne robale byly, a mialy byc kolorowe motylki. Byly wszedzie, we wlosach, na rekach, pod butami. Wilgotno i lepko, i wszedzie kawalki skrzydelek. Wlasciwie skrzydel, bo niektore mialy wielkosc dloni. I to wstretne wrazenie ze ciagle cos gdzies po mnie chodzi... Ale chlopcom sie podobalo.






To jegomosc z poprzedniego zdjecia. Tutaj od spodu w trakcie wykonywania blizej nie zdefiniowanych czynnosci fizjologicznych. A bylo tego duzo :)








A na zwienczenie dnia poszlismy do parku zeby Oskar pozbyl sie resztek energi. Milla spokojnie lezala w cieniu i czytala ksiazke.

Friday 19 March 2010

Chow Kit

Dzieciarrnia wczesnie sie dzis obudzila (tzn 8.00) wiec chcialismy skorzystac z okazji i wyjechac na Petronas Towers. Bilety sa "za darmo i dla wszystkich", co w praktyce znaczy ze trzeba stac w kolejce przed otwarciem okienka i potem juz z biletem kolejny raz ustawiac sie w ogonku do windy. Bilety zaczynaja wydawac o 8.30, dotarlismy tam o 8.45 i juz cale 200 biletow bylo rozdane.

Pojechalismy wiec szukac czegos dobrego na sniadanie w Chow Kit, prawdziwej malezyjskiej czesci miasta z wielkim bazarem ktory tetni zyciem,


Tak robi sie mleko kokosowe. Rozcinaja kokosy na pol, wyskrobuja z nich miazsz i wyciskaja z niego mleko. Wkladaja przy tym rece do maszyn kompletnie bez zabezpieczenia.


Przyprawy


Opalanie kurczakow


Przy kazdym stoliku jest takie urzadzenie do mycia rak


Nasze dzisiejsze sniadanie, tradycyjne malezyjskie. Banany i ryz albo ziemniaki i kokos, ewentualnie kokos i ryz, albo wszystko razem. Pieczone albo gotowane na parze w malych paczuszkach z lisci bananowca. Pyszzne!

Orchidee i Little India

Mielismy isc rano do meczetu Jemek, nawet wyjatkowo udalo nam sie wyjsc o przyzwoitej porze. Trafilismy. Tylko pod brama okazalo sie ze jest piatek, wiec niewierni nie sa wpuszczani. Szybka zmiana planow - ogrod orchidei i hibuskusow. A potem kolacja w dzielnicy hinduskiej, bo od tygodnia jemy u chinczykow i chcielismy zmiany.





KL tez ma swoja Nowa Hute


Zamiast pieszo ogladalismy miasto z okna kolejki.

Thursday 18 March 2010

Bird Park

Rano nam nie wyszlo. Najpierw Oskar mial wpadke i trzeba bylo wracac sie zeby go myc i przebierac, potem Milla, a ze nie mielismy akurat pieluch ze soba to po raz drugi wracalismy sie. Zamiast planowanego meczetu skonczylo sie na lodach i krotkim spacerze.

Po poludniu juz nawet nie placowalimy ze zobaczymy cokolwiek wiecej niz "ptaszki". I cale szczescie! Bylo ich tyle ze na kilka dni by wystrczylo. Oskar byl bardzo zainteresowany, ciagle pytal sie o dzioby, nogi, jedzenie i cokolwiek innego.

Zdjecia sa nie po koleji, i to bardzo, ale juz tak zostanie, bo ananas pokrojony czeka i Jacek z filmem :)

Jacek chcial poznac indonezyjskie jedzenie... Ladnie smakuje, ale mam nadizeje ze w Indonezji bedzie lepsze..


Nie tylko ptaki mieszkaja w awiarium


Ta pani robi nam mrozona czekolade i nalesniki z bananami





Oskar sprawdza caly czas mape zebysmy sie nie zgulibi






Wczoraj...

...chcielismy isc do awiarium, podobno najwiekszego na swiecie. Po drodze znalezlismy wielki plac zabaw i z niego zkorzystalismy (Oskar korzystal z placu zabaw a my ze spokoju), i jak to czesto bywa, jak juz dotarlismy do ptaszkow wszystko bylo juz zamkniete..





Milla lezala zachwycona i z niedowierzaniem patrzyla sie na wyczyny swojego braciszka

Wednesday 17 March 2010

Tuesday 16 March 2010

Dzungla

Bylismy dzisiaj w ostatnim kawalku pierwotnej dzungli ktora pokrywala jeszcze 150 lat temu to co dzisiaj jest metropolia. Przeszlismy sie tylko chwilke i stwierdzilismy ze lepiej bedize jak wrocimy jutro rano i przejdziemy sie z przedownikiem.





POtem mielismy isc na plac zabaw, ale ktos zle czytal mape...



Bylo nam strasznie goraco, wiec stwierdzilismy ze idziemy na luksusowe lody w wiezach Petronas. Wszystkim sie spodobalo.




Petronas Towers