Wednesday 10 March 2010

Oni jeszcze spia wiec moge pisac

A wiec bylo tak:

Po drodze do Brukseli nie dzialo sie nic ciekawego. Samolot byl spozniony i godzine, wiec nic nie wyszlo z planowanego wypadu do miasta i zamiast tego czekalismy na lotnisku. Maja tam ladny wybieg dla dzieci i Oskar go docenil.

Zaczelo sie przy wsiadaniu do samolotu. Kazali wsiadac godzine przed odlotem, a poniewaz samolot byl opozniony wiec w sumie siedzielismy tak przypieci pasami poltorej godziny. Do tego cos im sie pomieszalo i wlaczone bylo ogrzewanie na max, istna sauna. Uratowal nas prezent od lini lotniczych ktory Oskar dostal - puzzle, kredki, malowanki, skarpetki, szczoteczka do zebow, soczki, a wszystko to w torebce - wiec bylo co wkladac i wyciagac. TYlko bidulka Milusia darla sie przez godzine.

Reszta lotu juz byla bez wiekszych wrazen, Milusia spala, Oskar zjadl "siamolotowe jedzenie" i tez poszedl spac. Rano krazylismy przez ponad godz nad Abu Dhabi bo byla straszna mgla. Ale najciekawsze zaczelo sie jak juz wyladowalimy. Przy kontroli paszportow okazalo sie ze przy wlezdzie do Abu Dhabi jednak musze miec wize, i ona musi byc zamowiona z siedmiodniowym wyprzedzieniem, a nie tak jak nas informowano w ambasadzie. Najpierw powiedzieli ze nie moge wjechac, potem linie lotnicze zajely sie nami i zalatwili zaproszenie, i po 9 godz czekania przyszli do nas z wiza.

Jak tylko wyszlismy przyjechal po nas Dale, z Hospitality Club, bardzo mily gosc, i pojechalismy razem na zakupy a potem do niego do domu gotowac kolacje. Oskar padl przed jedzeniem i spal ciagiem az do rana, czyli 14 godzin, a my zjedlimy i poszlismy spac pozniej, czyli o ... 21 :). I tym sposobem stracilismy caly dzien na lotnisku, ale przynajmniej pogadalismy duzo z ludzmi tam pracujacymi, mowili duzo intersujacych rzeczy o tutejszych regulach.

Wczoraj chodzilismy po miescie i podziwialismy. Wyglada zupelnie inaczej niz sie spodziewalam, wielkie miasto (na mapie wygladalo na malenstwo) z wielkim centrum, najstawsze budynki maja moze 30 lat i to nazywa sie starym miastem. Zlote taksowki, zlote szyldy, zlote dachy. Bardzo malo widac tutejszych, rdowici Arabowie stanowia tylko 13% ludnosci i rzeczywicie na ulicach glownie widac Hindusow, Pakistanczykow, Filipinczykow i bialasow. Chcielismy zobaczyc palac Emiratow, ale akurat szejk rozdawal nagrody w jakims konkursie pisarskim, zrobil impreze na 1000 osob a nas nie zaprosil. W kazdym razie palac jest najdrozszym na swiecie hotelem i z zewnatrz wyglada imponujaco.

Dzisiaj jedziemy do Al Ain, jak tylko wstana..

No comments:

Post a Comment