Rano nam nie wyszlo. Najpierw Oskar mial wpadke i trzeba bylo wracac sie zeby go myc i przebierac, potem Milla, a ze nie mielismy akurat pieluch ze soba to po raz drugi wracalismy sie. Zamiast planowanego meczetu skonczylo sie na lodach i krotkim spacerze.
Po poludniu juz nawet nie placowalimy ze zobaczymy cokolwiek wiecej niz "ptaszki". I cale szczescie! Bylo ich tyle ze na kilka dni by wystrczylo. Oskar byl bardzo zainteresowany, ciagle pytal sie o dzioby, nogi, jedzenie i cokolwiek innego.
Zdjecia sa nie po koleji, i to bardzo, ale juz tak zostanie, bo ananas pokrojony czeka i Jacek z filmem :)
Jacek chcial poznac indonezyjskie jedzenie... Ladnie smakuje, ale mam nadizeje ze w Indonezji bedzie lepsze..
Nie tylko ptaki mieszkaja w awiarium
Ta pani robi nam mrozona czekolade i nalesniki z bananami
Oskar sprawdza caly czas mape zebysmy sie nie zgulibi
No comments:
Post a Comment