Tuesday 21 April 2015

Harvey i Busselton


Do tej pory Harvey znalam tylko jako marke soku pomaranczowego. Okazuje sie, ze w okolicy miasteczka Harvey rosnie duzo pomaranczy. Niektore sa mega wielkie, mozna do nich wejsc.


… i z gory podziwiac… pomarancze!


Harvey ma tyle pomaranczy, bo zbudowali tame i maja teraz wystarczajaco wody przez caly rok. Busz, ktory zostal zniszczony przy konstrukcji tamy teraz odbudowano jako sliczny park z endemicznymi roslinami.


Wieza nad punktem poboru wody do turbin, a moze miejsce do ladowania dla Alienow? Chmury strasza, ale jeszcze nie pada (tutaj).


Ale pada juz tam:



Teraz pada juz tu tez.


Godzine pozniej jest znowu przyjemna pogoda. Jestemy nad zatoka, w ktorej mieszka ponad 100 delfinow. Niestety delfiny sa pod woda, a my nad.



Busselton i nocleg nr 2 na slicznym darmowym parkingu z grillem, toaleta i pieknym widokiem.



O 6 rano przyszla do nas pani "ranger" (policja porzadkowa?) i pokazala nam jak pieknie wstaje slonce. Potem wlepila nam mandat za spanie na tym parkingu i zyczyla milego dnia.


No comments:

Post a Comment