Dalismy Oskarowi odpoczac kilka dni - nie bylo zadnych wycieczek ani zwiedzania, bylo granie w pilke i spacery po okolicy. I duzo dobrego jedzenia!
Moje ulubione. Ta niby wisienka na gorze jest z masy z czerwonej fasoli, a to co Oskar nazywa "makaronem" jest z fasolek azuki. Podtym jest bita smietana i krem waniljowy, wszystko ca ciescie francuskim.
Ptaszek siedzial obok nas i tez chcial jesc.
"Dojota, lap dzidziusia bo ucieka nam"
"Juz zlapalem"
"Chodz, Milusia, wracamy"
Odkrylismy jeszcze jeden plac zabaw w poblizu.
Lody herbaciane na deser.
Tak sie bawi tutejsza mlodziez, bardzo glosna muzyka, kask na bakier i lizak w zebach.
No comments:
Post a Comment