Tuesday 27 March 2012

Slodkie leniwe zycie na Nusa Lembongan

Codzienny rytual. Nie mozna wyjsc z hotelu bez przelewania wody przez conajmniej godzine.




Nasz japonski latawiec potrafi latac nawet na indonezyjskich wiatrach. Robilismy furore, wyspiarze gapili sie a turysci robili zdjecia.

Kokos w wersji plynnej. Moj wklad w rozwijanie tutejszej produkcji.

W tle Uma Agung, wulkan na Bali.
A mieszkancy wioski dalej nosza te glony. Raz je wyciagaja (duzo), dzien pozniej wkladaja spowrotem (mniej).
Jak dobrze wieje to nawet Milli sie udaje.


Chodzimy na spacery, najczesciej z wiaderkiem - Lembongan to atol, wiec wszedzie mozna znalezc ladne kawaki korali.


Stacja benzynowa jest tuz obok naszego hotelu. Na wyspie prawie nie ma aut, wszyscy jezdza na motorkach. Taka czworka jak nasza na jedym motorku to norma.

Glowna arteria naszego miasta.


Na sniadanie jest dzisiaj pociag.


Sa tacy ludzie, ktorzy musza pracowac. Teraz byl duzy odplyw, wiec wiekszosc mieszkancow byla zajeta zbiorem, a potem sadzeniem alg w zatoce.





Po zmroku praca wre dalej. Ci bogatsi maja maski i latarki, ale biedniejsi poomacku zbieraja zielone zloto z dna zatoki. Male dzieci siedza na lodkach i cicho czekaja.

No comments:

Post a Comment