Monday 9 August 2010

Dali - pozegnanie z Chinami

Zupenie niespodziewanie tutaj konczy sie nasza podroz po Chinach. Znowu Chiny pozostawiaja niedosyt, chociaz teraz to juz raczej brakuje tylko deseru, glowne danie mamy za soba.
Jutro rano przyjezdza do nas autobus chinski, zeby zawiezc nas do autobusu szwedzkiego ktorym pojedziemy do Kunming, skad bedziemy leciec dalej. Moze komus przydadza sie bilety z Hanoi do Kuala Lumpur na 19 sierpnia? Nie wykorzystamy ich, a za niewielka doplata mozna na nich zmienic imie.

Dali jest niesamowicie wygodne. Wszystko przygotowane jest dla turystow zachodnich, menu po ang albo z obrazkami, Lonely Planet i The North Face rulez.
Ale dalej jest tanio, torebki, masaze, wnosu torebki, ubrania.. Boje sie ze skonczy sie na tym ze wyslemy trzecia juz paczke do domu.

W toaletach restauracyjnych najczesciej nie wolno kupy robic. Wisza tabliczki z dlugim wyjasnieniem po chinsku (nie na moje sily) i krotkim po angielsku (no shit). Kara za nie podporzadkowanie sie 60 yuanow (tyle do dwie pizze, dwie koszulki albo 6 przejazdow taxi przez miasto).

Czy ktos nie widzial uciekajacej energi? Zgubilismy. Sniadanie zajmuje nam cale przedpoludnie, od trzech dni wybieramy sie rowerem do wioski 15km stad i nie mozemy dotrzec bo tak tam daleko, nawet kolejka nie mozemy wyjechac na gore zeby swiatynie zobaczyc.
Chyba czas zeby na wakacje pojechac...

















1 comment:

  1. Dobrze znam to uczucie. Dali rzeczywiście zupełnie wysysa z człowieka chęć do jakichś "gwałtownych działań". Siedzi się z przymkniętymi oczami i patrzy w milczeniu, jak Słońce wędruje po niebie ze wschodu na zachód, a potem, jak ponad masywnym grzbietem Góry Can zapalają się gwiazdy. Tak mija dzień za dniem - słucha się leniwego brzęczenia much, patrząc, jak ludzie przychodzą i odchodzą, a czas traci jakiekolwiek znaczenie.

    ReplyDelete