Friday 27 August 2010

Morze... lodka z Langkawi do Penang

Langkawi - Penang, super szybka lodzia. Motorowka, okolo 120 miejsc siedzacych. Zapowiadalo sie przyjemnie, ladna pogoda, sliczne widoki z gory chociaz bardzo wialo. Juz po kilku minutach zaczal sie KOSZMAR! Fale byly takie jak tylko wyplynelismy z portu ze nie wiem czy minela minuta zanim pierwsza osoba zwymiotowala. Potem bylo tylko gorzej. Wyszlam na gore zeby robic zdjecia, ale musialam sie trzymac dwoma rekami zeby nie odleciec, wiec wrocilam do srodka. Tam juz ludzie lezeli na podlodze i wymiotowali do woreczkow, koszy i wszedzie gdzie tylko sie dalo. Lodka skakala po falach, odbijala sie od nich, rzucalo nia we wszystkie strony niemilosiernie. Wymiotowali na siedzaco, w ubikacji, na lezaco, kleczac. Wielokrownie do tego samego woreczka dobrze go wypelniajac albo co raz to biorac nowy.

Jacek koncentrowal sie na trzymaniu zawartosci zoladka w srodku, Oskar spal (trzeba bylo tylko go trzymac zeby nie odlecial) a Milusia i ja po cichu trzymalysmy blisko kamizelki ratunkowe i smialysmy sie z tych rzygajacych, az gosc obok nas zemdlal z wycienczenia (duuuzo woreczkow wypelnil) i nie mozna go bylo ocucic przez duzo za dlugo zeby to dalej wydawalo sei smieszne.

Podobno ten miesiac bedzie taki, wieje monsun i tyle. Zrewidujemy nasze plany bo morze mi obrzydlo.

Tak wygladalam po kilku minutach na gornym pokladzie z robieniem zdje

No comments:

Post a Comment