Friday 13 August 2010

Krung Thep

czyli Bangkok! czyli miasto o najdluzszej nazwie na swiecie, najgoretsze miasto na swiecie i pewnie jeszcze wiele innych "naj" znalazloby sie.

Nie bylo nas przez te kilka dni tutaj, bo bylismy bardzo zajeci zwiedzaniem, pluskaniem sie w basenie (rzeczywiscie cieplutko bylo) i delektowaniem sie kuchnia tajska.

Wielki Palac krolewski.






Nie wiem dokladnie dlaczego, ale wszyscy maczali kwiaty lotosu w tej (swieconej?) wodzie i kropili sobie nimi glowy. My tez.



Akurat trafilismy na urodziny Krolowej. Nas nie zaproszono, ale wielu innych tak. Co chwile jedzily jakies delegacje, paradowalo wojsko...

Oskarowi ostatnio ciagle "psuly sie nozki i nie chcialy chodzic". Skonczylo sie na kupnie nowego wozka. (W kubku miksowane mango, banan i lime - pycha)


Swiatynia na zlotym kopcu.





Dach naszego hotelu.
W kawiarni. Elektroniczna niania sprawdza sie znakomicie.

No comments:

Post a Comment