Wednesday 30 June 2010

Swiatynia Bulguksa

Tym razem pojechalismy do swiatyni typowo turystycznej, z babciami ktore sprzedaja odpustowe zabawki i pamiatki, z broszurka po angielksku i kolorowym autobusem ktory dowozi ludzi.
Ale bylo ladnie. Sliczny park z wysokimi drzewami ktore dawaly duzo cienia - to wlasnie bylo nam dzisiaj potrzebne.







A to juz wczorajszy dzien, uciekl nam na kawie, placu zabaw i parku.
Najnowsze wyzwanie Milli to chodzenie wzdluz czego tylko da sie trzymac.


W Gyeongju, naszym miesteczku, jest ponad 30 wielkich kopcow, grobowcow dawnych kroli z dynastii Silla. W srodku maja zlozona konstrukcje, pokoje ze skarbami i sale z mumia, ale z zewnatrz to po prostu gorki.

Dziewczynek nie lubia tu za bardzo. Mezczyzn jest o 30% wiecej niz kobiet.

Oskar z kumplami.

Monday 28 June 2010

Geongju

Sliczne miejsce znalezlismy jako kolejny nasz chwilowy dom. Tradycyjny koreanski domek, ale z wszystkimi nowoczesnymi wogodami. Najwieksza atrakcja jest pompa, kamyczki i metalowe miski do mycia kamyczkow.


Lekcja koreanskiej ceramiki.


Pati?


Ostatnie chwile w Busan

Kawiarniane zycie


oczyszczamy sie w swiatyni Golgulsa

Pojechalismy pomieszkac troche z mnichami w swiatyni w gorach. Malo to jest kompatybilne z dziecmi, ale udalo sie, maluchy staly sie maskotkami, mnisi mieli rozrywke a my troche odpoczynku.
Wybralismy ta siwatynie bo mnisi uprawiaja tam sunmudo, sztuke walki. Spodziewalismy sie czego duzo wiekszego, a tam na stale mieszka tylko 15 mnichow, trenuje z doskoku jeszcze dziesieciu.
Polecam to miejsce na kuracje odchudzajace - jedzenie to ryz z kimchi (bardzo ostre kiszone warzywa). Trzy razy dziennie. Do picia woda. Albo woda. I do tego naprawde ciezkie treningi.

W kazdym razie polozenie przepiekne, dookola tylko gory i lasy, skaly i jeziora.













Friday 25 June 2010

Beondegi...

Dowiedzialam sie juz co to bylo za jedzenie, ktore sprzedaja wszedzie, ktore Jacek uparcie twierdzil ze to jakies prazone fasolki i ze te nozki to tylko moj wymysl.
To gotowane na parze poczwarki jedwabnikow. Podobno idealna przekaska, w sam raz zamiast orzeszkow.

Swiatynia Samgwangsa

O 11 rano wyszlismy z hotelu z zamiarem pojscia do swiatyni. Do swiatyni doszlimy o 16, bo zachaczylismy po drodze o kawiarnie, kilka sklepow, restauracje, wiecej sklepow i budke z buleczkami na koniec.
Swiatynia wielka i piekna, wyskoko na zboczu gory, na samym koncu miasta, pod lasem.


Jedna malpke bola uszy, druga buzia a trzecia oczy.



Budda byl wielki, ale Oskar i tak nie wierzyl ze on da rade zjesc wszystkie owoce ktore ludzie mu zostawili.



Dach

Balkony

Zatrzymano nas na ulicy i zaciagnieto na arbuzowe swieto. Oczywiscie mielimy byc magnesem do przyciagania innych, Oskara od razu zaczeli filmowac.

Okaz ktory wygral mistrzostwo arbuzow.



Oskar caly czas byl po dczujnym okiem obiektywow.

Bibimbap, czyli ryz z kolorowymi dodatkami, powinno ich byc piec i powinny miec piec kolorow, jak w buddyzmie.

Thursday 24 June 2010

Busan

Od razu widac ze to inny kraj. Ludzie okazuja uczucia! Widac po nich jak sa zdziwieni, ciesza sie.. I chyba rzadziej widuja bialasow niz japonczycy.


Takie miny mieli Koreanczycy po naszym odejsciu.

A tak my oddychalismy z ulga jak oni znikneli.

W hotelu na powitanie Oskar dostal slodkie ciasteczka o smaku... ryb.

Tu niedaleko mieszkamy.

Jakies jedzenie. Balismy sie. Mialo nozki.
Dzsiaj leniuchowalismy na plazy.

Wybrzeze ma dziwne ksztalty.

Przyjemnie jest po pracy zciagnac buty i pospacerowac sobie boso po piasku...