Sunday 1 August 2010

Klasztor Songzanlin

Pod wplywem impulsu wymyslilismy ze najbardziej pasowala do wczorajszego dnia wycieczka rowerowa. Mielismy jechac nad podobno piekne jezioro Napa, ale akurat wybieraja stamtad piasek i to co mialo byc romantyczna, spokojna jazda polna droga okazalo sie slalomem miedzy ciezorowkami (chociaz Oskar docenial takie wielkie wywjotki).

Na migi popytalismy sie co i jak, i zdecydowalismy sie jechac do klasztoru Songzanlin - mieszka w nim.. nie wiem ilu, ale napewno kilka tysiecy mnichow, calosc wyglada jak miasteczko. Klasztorem "opiekuje sie" chinska firma turystyczna, tzn oni sprzedaja bilety (8€) i wybudowali platforme z ktorej mozna zdjecia robic, a klasztor z tego nie ma nic. Postanowilismy wiec biletow nie kupowac. Pan z budki machal nam "hello ticket", my tez pomachalismy i pojechalismy dalej. Szedl kawalek za nami, krzyczal i machal, ale chyba potem znudzilo mu sie i wrocil. Droga powrotna.. autobusem. Maluchy mialy juz dosc rowerow.









No comments:

Post a Comment