Tuesday 13 January 2015

Pieszo cd


Idziemy dalej. Tym razem 500-letnie drzewo.

Okazuje sie, ze azjatyckie konie jako przysmak zjadaja skorki z bananow.



Jest! Widac koniec, czyli jezioro.



Ostatnie metry jada razem.


Jest woda.. ale sa tez dalej zabudowania i pola. Gdzie jezioro??


Okazuje sie, ze wlasnie tutaj.


Jezioro jest dlugie na ponad 20km, ale bardzo plytkie. Przy brzegach teraz sa pola, ale w porze deszczowej sa calkowiecie zalane. Teraz plywa sie plytkimi kanalami, drog nie ma.

Przyplynal po nas prom.




Ok kilometr dalej, a dalej jeziora prawie nie widac. Kanaly sie poszerzaja, ziemi troche mniej.



Nawet nie zwalniamy plynac przez takie zarosla.




Doplynelismy do Nyuangshwe. Miasteczko wita nas ustepem "wysokiej klasy. Darmowy dla obcokrajowow, platny dla tubylcow".


Glowna arteria.



Lazimy po miescie i planujemy wycieczke w gory. Chyba jednak te 60km przez ostanie dni dalo w kosc, bo reakcja jest taka:


Wiec oddajemy sie urokom zycia miejskiego...


… i zamiast sie meczyc podziwiamy jak inni sie mecza.





To drewno to lekarstwo. Pije sie wywar z niego, ale na co?


No comments:

Post a Comment